Search results for 'as one by jay z' Page #2,337

Vzal bych celou rodinu
Zajel si na místo
Kde by bylo dobře
I když konec by byl blízko

Ne, dneska nechci láhev vína
Jen čerstvej vzduch
A připomenout si

W lustrze przezroczysty jest by innych widzieć mógł
Sprawca radości
Sprawca radości
Daje bo ludzi uśmiechu blask
Sprawca radości
Sprawca radości
Nie

kochasz się śpisz

Michael tańczy w Twej głowie Spielberg kręci Twój sen
Na dobranoc ogląda Cię ktoś z CNN
Pną się bony do góry setkę procent na rok
Czy

Wiele miałem na głowie
Lecz odeszła już chęć
By się mierzyć z wyzwaniem
Zwanym życie lub śmierć

Zwanym życie lub zwanym śmierć
Ah ah
Zwanym życie lub

Wśród gwaru ulic stu samotny w szarym tłumie
Już nie wiem sam co robić mam i dokąd iść
Gdzie jesteś miła ma odnaleźć Cię nie umiem
By zabrać gdzieś

Jakbyśmy umierali
Tak wielu chętnych było aby
Dać nam wieczysty ślub
By naznaczyć nas na wieki
Pieczęcią na środku czaszki
A ty krzyczałaś bez końca że

kochasz się śpisz

Michael tańczy w Twej głowie Spielberg kręci Twój sen
Na dobranoc ogląda Cię ktoś z CNN
Pną się bony do góry setkę procent na rok
Czy

Jak płomień świecy rozświetla mrok
Tak kropla wody urzyźnia ziemię
Tak bardzo ważny twój każdy gest
Tak dużo możesz dziś dać od siebie

By zmienić

Jechał Cygan ze swą gitarą w las
Tam romanse swoje zaczął grać
Blask księżyca ciągle przy nim lśnił
Bo on kochał pieśni takim był

I taką już

gdzież są one gdzie słoneczne morgi dwie
Gdy wreszcie wywędrujesz
Z kraju gdzie burak pan pleni się ponad stan
A ziemniak mu wtóruje
Nie odzie dziczych ich

ja nie miałem prawie nic
Prócz swej miłości

Nie chciałem nic
Prócz miłości paru chwil
Ale Ty
Złoty dywan z liści
Tych jesiennych zostawiłaś mi

I

bezboleśnie pomada poprawia
By uśmiechem wyrażać to co akurat wypada
Raz patrzę w niebo
Raz patrzę w ziemię
Raz widzę ludzi
Raz tylko siebie

Nasycony kolor

kapsuły
Wciskasz guzik i do góry
Wzbijasz się by z nieba spaść

Gdy ciało zniewolone wolnego
Słuchać chce ducha
Naucz się grać na własnych łańcuchach
Oh
Gdy

dłonie
Wie jak kochać wiem i ja
Że rozpalą płomień

Wiśniowe usta czuję w swoich snach
Punkt w moje gusta słodki mają smak
Wiśniowe usta czuję w swoich

Przezywali poniżali go
Wyśmiewali nabijali się
Nazywali takim „nie tego"
Nie uznali nigdy kolegą
Dokuczali że jest za gruby
Że jest inny a i za głupi

sum
Sim Sam sum

Ustawka z kolegami jak by co cicha sza
Raz na wozie raz pod wozem każdy ryzyko zna
Kształty są idealne rozmowa klei się
Alibi

Zamykam oczy i widzę jak
Wlewasz marzenia w moje serce
To dzięki Tobie Duchu Święty
Z każdym dniem widzę coraz więcej

Wystarczy jedno Twoje słowo
By

złotych strzałów by przestać myśleć
Johny jak wóda taksiarz miał misje
Życie jak rollercoaster wciąż spadam boli
Nic nie dają pasy choć spróbowałem w zbroi

Opisać pragnę Kościół mój
Kościół co rodzi się ze mną
Opisać pragnę Kościół mój
W nim moja przyszłość i przeszłość

Kościół co związał się z mą

ja nie miałem prawie nic
Prócz swej miłości

Nie chciałem nic
Prócz miłości paru chwil
Ale Ty
Złoty dywan z liści
Tych jesiennych zostawiłaś mi

I

A ja a ja a ja a ja a ja a ja
A ja a ja ja mam czas

Stoję z boku nie słucham głosu mas
Nie cierpię fabryk ja lubię piwo
Nie mam ochoty umierać na AIDS
I

byś stracił dla niej głowę

Tej nocy była twoja nie trwało to długo
Zostałeś niewolnikiem na rozkazy sługą
Jak zaczarowany na każde skinienie

Pielęgnuje w nas
Wzmacnia nas

Wypatruję cię gwiazdo z dalekich stron
Wierząc że nam dasz miłość wiarę i moc
Nieba drogowskazy pokażą nam szlak
Którym

dzisiaj wyjść
Twój głos w słuchawce drży
Ja dałbym wszystko by
Już blisko ciebie być
Całemu światu z całych sił chce krzyczeć
Że kocham cię że jesteś moim