Search results for 'boom by pod' Page #882

ambony jak nie wierzysz w jego boga
Zgniłe myśli kwitną sobie w spiłowanych rogach
Zamiotą pod dywan, jeśli prawda niewygodna
By utrzymać się na

znów wychodzę na podwóro, nie patio
Pod klatką nie stoję tak często jak kiedyś
I jestem bogaty, bo umiem się dzielić, ej
Czego jeszcze nie rozumiesz,

ten raj
A presne to, o čom ten chlapec len sníva
Ti dáva, že má to, no nemá to
Maj to na mysli, že pes, ktorý len šteká
Tak nekuše, ale chcel by len

decepticon, jadę dalej, lecę dalej
Nie wiesz co się kryję pod tą peleryną, wow
Wbijam z bluetooth'a, trzęsę tą meliną
Twoja miła ponoć obracały penery ją
No

Więcej pokory ludzie I róbmy dalej swoje

Nie próbuj mi zaprzeczyć poddawać pod wątpliwość
Tej nawijki, z którą już piętnaście lat idę na żywioł
Te

Chciałbyś zwiedzić cały świat
Ale nie stać cie nawet by dojechać na dworzec
Nie masz siły rano wstać
Bo zapierdalasz na budowie jak buldożer
Żona

grzyb
Na etat praca to za mało dla mnie, ja chcę żyć
Robię to co muszę by opłacić czynsz
Krew na dłoniach, z lodu serce, lecą matki łzy
Sam już nie

se měnit, dělat trance, seru na něj, já vim kdo jsem
Chtěli by to prej pod nosem, ja nestojim tu za pásem
Generace velkejch snů a taky činů
Poznáme,

rozpierdolisz hajs
I piszesz tylko teksty pod swoje dyktando
Chciałeś kurwa śpiewać ale wywodzisz się z rapu
Z ulicy dzieciaku, kurwa jego mać
Nigdy nie

i co, mnie odjebiesz?
A on nawet nie przerywając tańca mi mówi: "Śmierć nie istnieje"
Aha, wbijamy we dwójkę na LimeS
Aha, pod palmą minął nas

ludzie co chętnie za nią by mnie zabili
Za tysiąc zeta łychę zalewam colą
Coś znowu nie tak, niech się państwo odpierdolą
Na rany sypie solą, o rany,

schováme pod tebe
Snesl bych ti kotě klidně modré z nebe
Ale ty bys radši uzený a knedle
Já tě mám rád, jako lízátko
Jako lolipop, jsi moje kopyto

Most by powstał mówi matka
Wiele lat potrzeba synu
Razem z ojcem zapomnieli
Że zrobili mnie w pięć minut

Czy ten most coś łączy mamo
Czy absurdem

hu-ki
A pod klubem go poskładał typ mojej posturki

Szczyl wysiada z dobrej furki widzisz bananowca
A zasuwał tu od zera jako przedsiębiorca
Po koncercie

się flota gdy rano przemywam pysk pod złotym kranem

Ściany ociekają fejmem platynowy kibel że mogę się przejrzeć
Kozie mleko w wannie patrz jak tonę we

to podstawówka czy to liceum czy studia
Czy to harcerska była zbiórka czy meczyk u kumpla
Czy chrzest czy komunia albo wyjazd pod grunwald
To ta instytucja nam

konkurencji
Nie dla psa kiełbasa tylko dobra jakość
Tyry tyry Pablo nie da by zabrakło
Liczy się zawartość liczą się efekty
Się nastukasz nie ma mięty
Swędzi

powszedniego chleba smak
Za to mam pod nogami piach nad głową nieba dach
Czego więcej trzeba nam? Teraz sam
Te kilka chwil mam i wnikliwie je przebadam
W cieniu

przyjaciół
Cenię sobie spokój nie ścigam się z czasem
Wokół mrok beton bloków niestępiony pazur
Kumpel na cmentarzu dwa metry pod ziemią
Noga z gazu na melanżu

Samowystarczalny może kopię sobie grób
Sześć stóp pod ziemią zapomnę co to ból
Setki prób większość wyszło odkąd strachu się wyzbyłem
Znaczy umiem go pokonać dzięki

Chcę zobaczyć wasze ręce w górze
Właśnie tak elo
Jest z nami DJ Seb i Eis
Masz to w Polsce ej ej

Nadchodzę by obudzić twoją wyobraźnię
Powiedz ile

jednej butli to każdy jest Bruce Lee
Ciągnie do wódki jak świnie do trufli
Patrz na co patrzysz by nikogo nie wkurwić
Wiesz noce długie jak kolejka pod

wychudzony i naćpany (jebać to)
Będę sam sobie panem i znowu popłynę pod prąd
Legalnym kanałem wykorzystam uliczną mądrość
Mówię dość życiu na przypale
Już

mi graj

Krążymy jak sondy
Ziemia planetą jak żadne inne
Tu możesz się sparzyć by doświadczyć bólu
W jego mocnych objęciach żyć lata bezczynnie
Możesz