Lyrics:
zabraæ chce siê st¹d gdzieœ dalej
Lizn¹æ trochê œwiata, tu im ciê¿ko siê wyszaleæ
Widzê na ich twarzach ten ma³omiejski lament
Pragnienie by siê wyrwaæ z
scenie to nie jest problemem
Piwo jak herbata wchodzi wiele jeszcze w siebie wleję
I ledwo staje na nogi niech no ktoś mi da powerade
Dupy się na mnie
przesądy utopie nawet papier
Pamiętaj ja chce chcieć to zawsze móc i powiem to
Znowu stojąc na rozstaju dróg jeden Bóg da mi wiarę
Nawet tej nocy by móc
dobrzy mili
Wielcy mądrzy więdzą co dokładnie by zrobili
Każdy się ślini I nic z tego nie wyniknie
Silisz się na obiektywizm ohh to tak ambitne
Tyle
nieważna stawka
Na polach mokotowskich cała brygadka wysiadła
Ich polski idol dziś jest na chwilę w Polsce
Da im siłę do buntu oni mu dadzą forsę
To jest tak
Był zakochany złodziej okradał niebo z gwiazd
Urodziłem się by hip hop był każdym moim dniem
Te ulice blokowisko te jazdy co ich cień
Jest jak tlen
drogi pod prąd
Ile dasz tyle masz byle by Cię nie zmiotło
Tutaj chodzi o Wersal ludzie nie mogą przestać
Chcą go więcej i więcej nie interesi ich reszta
wzięci
Znawcy co grają role kata i oprawcy
By za chwilę grać brata i przypisać rolę zbawcy
Sceny bizmesmeni tępę pizdy z radia i telewizji
Marne pyski z
Keby som Samuel, píšem sa s dvoma L
A nebolo by to na jedno kopyto
Aj ked sa origoš mení na plný kôš
Z Volgy do Espasa, čo je to do frasa?
Boli sme
czas
I da nam szanse by przeżyć to jeszcze raz
Zagrają na nowa zapomniana melodie
Bogowie teatru nieśmiertelni jak marmur
Każdej nocy modlimy się do
ulíc jak dealer
Predávam hudbu do ulíc jak white
Hore som celú noc, idem all night
Za rap chcem peniaze, sem mi ich daj
Idem na výlet, bookujem flight
otacza
I wzbogaca moje ego
Wprowadza do utwory elementy czegoś baśniowego
Czegoś cudownego
Cóż jeszcze przytoczyć by zaskoczyć można było ich
Niech nad
pogoni by zmienić złe na dobre
Czasem lepiej jest nie wracać do tego co było
W przeszłości nie zatracać się tylko żyć chwilą
Po serii niepowodzeń wrócić z
przyjaciel Ci da (tylko)
Cały gnój wylany prosto na twarz
Wiem chuj wbijam w to tfu przyjaźń
Spluwam i ślina dosięga nic nie warte wybacz
To finał tej
Nie przyszliśmy tu by przegrać wyprzedzam swój czas ciągle mam jetlag
Ta banda wywłok na nasz widok ćwiczy mięśnie kegla
Nie ma przebacz otwieramy
roverze
W tą ekipę wierzę szanuję ich szczerze
Nie wierzę patrzę która już godzina
Sorówa chłopaki ale muszę się zawijać
Każdy dobry chłopaku się trzymaj
I
prawdziwy bal
Moja misja produkować by każdy już wiedział sam
Co to pozytywny przekaz nasza misja ci go da
Ty mówisz misja misja
Ty swoją misje masz
A dla
zdjęcie
Skazać na zamknięcie uważaj myślą o przynęcie
Podstawią pionka który cię sprzeda
Z tarapatów wyjść się nie da
Pójdziesz w zapomnienie a dla niego
by mieć lepiej
Wyłącz to Brutusie
Jak King Kong na bity dawką adrenaliny
Ring ding dong zróbcie wielki hałas skurwysyny
Jak Ching Chong kiedy tu
łatwiejsze, to nie najważniejsze
Chcę, by moja rodzina była zdrowa i silna
Jeszcze kwestia inna w sercu być powinna
Proszę Boga, by sprawił, by każdy ziom
raczej unikam wzroku
Wszystkie oczy patrzą jak w klubach publika wokół
Jest tu chyba tysiak osób
Jak na ulicach bloków
Idę powoli między nimi
By nikt nie
jakby każdy tu zebrany z tobą zadał cios
I patrzysz w oczy wrogom wzrok
Pali ich jak dawaj chodź
Bo nie ma już odwrotu
Wyjdzie jeden
Właśnie zabrzmiał
To są dalej nasi ludzie, da, dalej mają we mnie brata
Dalej życie toczy się, choć ich tutaj nie ma
Ale przyjdzie w końcu dzień wyjścia z więzienia
I
to widzieć szerzej wierzyć że się da plus
Mieć swoje korzenie wiary nie pokładać w stuff a
Gdziekolwiek byś nie był czego byś nie przeżył
Gdzie byś nie podążał
Discuss these dron by das ich Lyrics with the community:
Report Comment
We're doing our best to make sure our content is useful, accurate and safe.
If by any chance you spot an inappropriate comment while navigating through our website please use this form to let us know, and we'll take care of it shortly.
Attachment
You need to be logged in to favorite.
Log In