Lyrics:
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój biust
Rzucam klątwę na twą dusze
Wróżę z ręki i fusy suszę
Tu wróżbitka Bella
Traf na moją linię
Przepowiem Ci twą przyszłość
I powiem kto dziś zginie
Zadaj mi pytanie
Czy choroby nadszedł czas
Lecz jeśli nie zapłacisz
To powiem tobie Pas
Karta Miłości chłopak dziś cie rzuci
Karta życia słyszę serca twego bicia
Karta Śmierci twa wiązanka już się świeci
Karta Pizdy
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój biust
Rzucam klątwę na twą dusze
Wróżę z ręki i fusy suszę
Rzucam klątwę na twój tłuszcz
Rzucam klątwę na twój mózg
Rzucam klątwę na twojej starej brzuch
I rzucam na Angele żeby ją opętał duch
Czary mary
Kiedyś modliłam się do Jezusa całym sercem
Teraz jednak wiem że to ja mam mocy więcej
Już rozpalam świeczkę
Już rozkładam karty
Bo jestem czarownicą
I mój umysł jest otwarty
Otwarte trzecie oko
Otwarta moja pizda
Mimo wszystkich grzechów ciągle jestem czysta
Mimo wszystkich grzechów ciągle jestem czysta
Mimo moich wszystkich grzechów ciągle jestem czysta
A świnki trzy stoją w oborze
Głodne są jeść im dołożę
Chrum chrum chrum mówią do siebie
Widzę jak gwiazdy świacą na niebie
A świnki pulchne same dziewczynki
Ładne są niczym malinki
Ania frania i antonina
Może pójdę z którąś do kina
Stop przemocy
Stop rzeźnikom
Stop masarniom
Stop narkotykom
Zaśpiewaj ze mną
Grill my life
Grill my life
Znowu świnki giną
Grill my life
To jest jego winą
Grill my life
Tłuszcz na węgiel spłynął
Grill my life
On jest wielką świnią
Nie mów mi że nie jesz miąsa codzień
Jesteś mordercą powiedz to sobie
Popatrz na świnki dorzuć im chleba
One widzą paszę a nie widzą nieba
Gdyby widziały żyły by godniej
Błękitne niebo a w dole obornik
Serce mają tak bardzo podobne
Do serca ludzkiego to niewiarygodne
Czemu ogonki są zakręcone
Czemu na świata leżą na stole
Teraz zaśpiewam głośno refren
Że grill to życie me
Grill my life
Znowu świnki giną
Grill my life
To jest jego winą
Grill my life
Tłuszcz na węgiel spłynął
Grill my life
On jest wielką świnią
Wypuść mnie proszę odwdzięczę się
Frania tak do mnie zwraca się
Chrumka podając przymila się
Macha ogonkiem nie kocha już mnie
Jak mam nie kochać gdy chcę ją zjeść
Zjadł by ją każdy - tak piękna jest
Czy to jest miłość czy też kochanie
Świnkę na wolność wypuść baranie
Może gdzieś w lesie zakocha się
Stadko prosiaczków urodzi wnet
Nie zrobie tego to przykry gest
Bo życie moje grillem jest
Grill my life
Znowu świnki giną
Grill my life
To jest jego winą
Grill my life
Tłuszcz na węgiel spłynął
Grill my life
On jest wielką świnią
To mój lajf
Grill my life
To mój lajf
Grill my life
Stop przemocy
Stop agresji
Grill my life
Stop rzeźnikom
Stop z krojeniem
Grill my life
Grill my life
Pan Cegiełło żyje w piekle tak jak my
Wciąż się piekli i śni demoniczne sny
Śpi w starzyźnie tuląc zardzewiały łom
Je po ciemku bo oszczędza gaz i prąd
Pan Cegiełło żyje w piekle tak jak ja
Sieć nawyków kiełzna go jak na smyczy psa
Dręczy muchy jak ktoś kiedyś dręczył go
Suszy żuki dziwnie pachnie jego dom
Jest biocyborgiem tak jak ja i ty
Moc neuroprzekaźników igra w nim
Tajemna siła powoduje nim
Coś chodzi nim za dnia i w nocy śpi
Pan Cegiełło zastygł niczym senny gad
Tłuste wole zwisło jak surowy schab
Trawi mięso i gromadzi stary tłuszcz
Gorzka ślinka zwisła mu w kącikach ust
Pan Cegiełło zastygł niczym senny gad
Tłuste wole zwisło jak surowy schab
Trawi mięso i gromadzi stary tłuszcz
Gorzka ślinka zwisła mu w kącikach ust
Brzydkie dziaby to mamy pod skórą
Oni na rzęsach to mają tusz
Bankomaty, scamy pod komórą
Usmażony z wielką dupą - to nie tłuszcz
Wrum, wrum jak enduro
Stów znów jakbym splunął
Nie, nie obchodzi mnie ten wasznuros
Rozpływa się przy mnie każda jak plusz
O co tu chodzi?
Nie dopinam się chociaż wciągnęłam brzuch
Nie dopinam się nie wchodzę w żaden ciuch
W pasie gumkę wszyć by móc oddychać
Zważyłam się znów utyłam ja wiem
Nie dopinam się choć bardzo chciałabym
Tak malutko jem a może wstawić klin
Dziś nie waham się ani minuty
To dieta cud zdejmie tłuszcz z moich ud
A to wszystko przez brak silnej woli
W dzień głodzę się a nocą nie
Tak bym chciała się najeść do woli
Niech dzieje się co chce znów żrę
Nie dopinam się jeść będę tylko nać
Ja pokażę wam na co mnie jeszcze stać
Tak trzymałam się znowu utyłam
XXXL jak wyglądam ja wiem
Łatwiej było mi gdy miałam dzieścia lat
Wiek nie służy mi w lodówce jest mój świat
Właśnie wbiłam się w pas ściągający
Odessać tłuszcz do sukcesu to klucz
Nie wystarczy mi porcja niewielka
Garściami jem i jeszcze chcę
Jedno tylko mi w głowie wyżerka
Żrę żrę żrę żrę manger je t'aime
A uczyłam się w postanowieniu trwać
Oszukuję się z kolan nie mogę wstać
Stawy bolą mnie będę ćwiczyła
By siłę mieć żeby chciało się chcieć
By siłę mieć żeby chciało się żreć
Żreć żreć
W kopalni złota pękła tama
I choć nigdy dość błota
Jak płynie bogactwo zobacz
Jak płynie klęska urodzaju
Zobacz nie znając żalu
W kraj magnolii płynie garota
Krew nie wysycha zobacz
Już nikogo nie widać
Już tylko bogactwo zobacz
Płynie w kraj krasnojarski
Na falach z mięsa szalupa
Jak lewiatan ogromna
Wypięta dupa
Topi tłuszcz dla ludu
Karma wraca i trzeba rzygać
Rzygać rzygać trzeba rzygać
Na złoto musi być widać
Bogactwo
Rysuję drogę i dom
Z komina najświętszy dym
Nad nimi kotarę z chmur
Granatową prawie czarną
Biegnie przez skuty lodem park
Naładowany jak ciężarówka bez hamulców
Chce zdrapać tłuszcz
Z tego ich mieszkania
Od stugramowych bomb już przybyło mu Celsjuszy
Śpiewa
„Oh oh oh" „oh oh oh"
Podłoży ogień pod ich dom
„Wiem lubiła światło świecy będzie miała świece dwie"
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat pieśni swe nucą tam
Jest jak świat wielki port marynarze w nim śpią
Jak daleki śpi fiord nim szum fal zbudzi go
Jest port wielki jak świat marynarze w nim mrą
Umieraja co świt pijąc piwo i klnąc
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat nowi rodzą się tam
Marynarze od lat złażą tam ze swych łajb
Obrus wielki jak świat czeka ich w każdej z knajp
Obnażają swe kły chcące wgryźć się w tę noc
W białe podbrzusza ryb spasły księżyc i w noc
Do łapczywych ich łap wszystko wpada na żer
Tłuszcz skapuje kap kap z rybich wątrób i serc
Potem pijani w sztok w mrok odchodzą spod miech
A z bebechów ich w krąg płynie czkawka i śmiech
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat tańce swe tańczą tam
Lubią to bez dwóch zdań lubią to bez zdań dwóch
Gdy o brzuchy swych pań ocierają swój brzuch
Potem buch kogoś w łeb aż na dwoje mu pękł
Bo wybrzydzał się kiep na harmonii mdły jęk
Akordeon też już wydał ostatni dech
I znów obrus tłuszcz znów czkawka i śmiech
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat zdrowie pań piją tam
Pań tych zdrowie co noc piją grudzień czy maj
Które za złota trzos otwierają im raj
A gin wódka i grog a grog wódka i gin
Rozpalają im wzrok skrzydeł przydają im
Żeby na skrzydłach tych mogli wzlecieć hen tam
Skąd się pluje na świat i na port Amsterdam
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat pieśni swe nucą tam
Jest jak świat wielki port marynarze w nim śpią
Jak daleki śpi fiord zanim świt zbudzi go
Jest port wielki jak świat marynarze w nim mrą
Umierają co świt pijąc piwo i klnąc
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat nowi rodzą się tam
Marynarze od lat złażą tam ze swych łajb
Obrus wielki jak świat czeka ich w każdej z knajp
Obnażają swe kły skłonne wgryźć się w tę noc
W tłuste podbrzusza ryb w spasły księżyc i w los
Do łapczywych ich łap wszystko wpada na żer
Tłuszcz skapuje kap kap z rybich wątrób i serc
Potem pijani w sztok w mroku odchodzą gdzieś
A z bebechów ich w krąg płynie czkawka i śmiech
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat tańce swe tańczą tam
Lubią to bez dwóch zdań lubią to bez zdań dwóch
Gdy o brzuchy swych pań ocierają swój brzuch
Potem buch kogoś w łeb aż na dwoje mu pękł
Bo wybrzydzał się kiep na harmonii mdły jęk
Akordeon też już wydał ostatni dech
I znów obrus i tłuszcz i znów czkawka i śmiech
Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat zdrowie pań piją tam
Pań tych zdrowie co noc piją w grudzień czy w maj
Które za złota trzos otwierają im raj
A gin wódka i grog a grog wódka i gin
Rozpalają im wzrok skrzydeł przydają im
Aby na skrzydłach tych mogli wznieść się gdzieś tam
Skąd się smarka na świat i na port Amsterdam
Listopad niemal koniec świata kilka minut przed zmierzchem
Schroniłem się w kawiarni siadłem tyłem do światła
Wolne Zajęte odpowiadam rzucam kurtkę na to drugie krzesło
Och gotów jestem już wyjść z tego miasta ręce wytrzeć o
Liście cały ten kurz tłuszcz miasta
Wytrzeć o liście wyjdź ze mną zobaczysz
Znudzimy się i pozabijamy po tygodniu ale pomyśl o tych
Łunach które pozostawimy za sobą o tych wszystkich miejscach
I kobietach mężczyznach pomyśl z jaką ulgą
Będziemy krzyczeć w hotelowym pokoju na najwyższym piętrze
A nasze krzyki dotrą na pewno aż na
Portiernię Wolne Już już za chwilę będzie wolne odpowiadam
Zmierzch
Skurwysyny z rządu możecie tyć
Grube brzuchy mogą wystawać wam zza koszul
Szanuję to że jesteście ludźmi
Kocham was waszych czynów nienawidzę
Otrzyjcie z twarzy tłuszcz
Podkręćcie swoje wąsy
Szanuję to że jesteście ludźmi
Kocham was waszych czynów nienawidzę
Skurwysyny z rządu wy nie chcecie mi pomóc
Nie rozumiem czynów a wasz rząd pierdolę
Ja nie chcę być zależny nie mogę wam zaufać
Wasza gra nie ma dla mnie żadnego znaczenia
Każdy dba o swoja dupę podkłada kłody
Naprawdę nie ma nikogo kto chciałby ci pomóc
Sok pomarańczowy 100%
Wyprodukowano z zagęszczonego soku
Pasteryzowany naturalnie, bez dodatku cukru
Wartość odżywcza w 100 mililitrach soku
Wartość energetyczna 44 kcal
Białko 0,6 grama
Węglowodany przyswajalne 10,2 grama
Cukry z owoców 10,2 g
Tłuszcz całkowity 0,1 grama
Kwasy tłuszczowe nasycone 0,02 grama
Błonnik pokarmowy 0,1 grama
Sód 0,002 grama
Potas 192 miligramy
Przed otwarciem wstrząsnąć
Po otwarciu przechowywać w lodówce
Nie dłużej niż 48 godzin
Najlepiej spożyć przed: patrz nadruk na wierzchu opakowania
Wyjechać Ręce wytrzeć o liście
Cały kurz tłuszcz miasta
Wytrzeć o liście Wyjechać
Wyjechać natychmiast
Wyjechać
Wyjechać samotnie
W pustym przedziale
Przekroczyć wiele granic
Przez sen się dać kontrolować celnikom
Kopniak między oczy
But z rozwiązanymi sznurowadłami
Światło latarki w oczy
Przejechać wiele granic
Aż paszport wytrze się
Zanieczyści
Tysiącami palców
Wyjechać i się zbudzić w obcym mieście
Koniec świata Ludzie chodzą do góry głowami
Szyldy nic nie znaczą
Obcy język Nie ma języka
Ludzie niczego nie chcą ode mnie
I nikt nic nikt nic
Stanąć w pełnym świetle
Znaleźć pierwszą knajpę
Przejrzeć się w podłodze
I nikt nic Nikt nic Nikt nic nikt nic
Nikt nic
Nikt nic
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Homo sapiens drapieżnik kurwa predator zwierz
Drzyj drap szarp rwij wrzeszcz miażdż gryź
Niszczyciel światów armagedon dzicz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Homo sapiens drapieżnik kurwa predator zwierz
Drzyj drap szarp rwij wrzeszcz miażdż gryź
Niszczyciel światów armagedon dzicz
Złoto kobalt platyna ropa węgiel gaz
Ośmiu miliarderów podzieliło już świat
Złoto kobalt platyna ropa węgiel gaz
Osiem miliardów pysków w kagańcach
Dolar Euro Yuan Yen Bitcoin Frank
Jedyny prawdziwy bóg ostateczny pan
Dolar Euro Yuan Yen Bitcoin Frank
Drapieżnik alfa na smyczy do mnie siad
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Homo sapiens drapieżnik kurwa predator zwierz
Drzyj drap szarp rwij wrzeszcz miażdż gryź
Niszczyciel światów armagedon dzicz
Cukier sól tłuszcz kury krowy świnie psy
Spasiona coraz bardziej chora nienażarta dzicz
Cukier sól tłuszcz kury krowy świnie psy
Dopaminowy haj bezrefleksyjny byt
Bomba pocisk ostrze kij kamień kły
Naga małpa na tronie spragniona krwi
Bomba pocisk ostrze kij kamień kły
Koniec ewolucji nie przetrwa nikt
Nie przetrwa nikt nie przetrwa nic
Cywilizacja dzicz cywilizacja dzicz
Nie przetrwa nikt nie przetrwa nic
Cywilizacja dzicz cywilizacja dzicz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Homo sapiens drapieżnik kurwa predator zwierz
Drzyj drap szarp rwij wrzeszcz miażdż gryź
Niszczyciel światów armagedon dzicz
Szarp gryź rwij drap drzyj miażdż wrzeszcz
Homo sapiens drapieżnik kurwa predator zwierz
Drzyj drap szarp rwij wrzeszcz miażdż gryź
Niszczyciel światów armagedon dzicz
Cudze buty
Sława krótka
Cienka forma
A piłka krótka
Tamta suka rura zawsze coś tam se ubzdura
A tamten typ to rura tak po prostu zwykła rura
Ten kolo zwykła rura ta suka zwykła rura
Coś gada to jest bzdura to jest zwykła bzdura
To jest fajna suczka tylko brudna suka
Buro szara suka weź w ogóle jej nie słuchaj
Myślała że jest ostra jak kosa że nostra cosa
Jak koza w tłuszcz obrośnie zechce wilkiem posmakować
Utytłana suka
Utytłana rurka
Utytłana parka
Ona kradnie on kurwka
Cudze buty
Sława krótka
Cienka forma
A piłka krótka
Utytłana suka
Utytłana rurka
Utytłana parka
Ona kradnie on kurwka
Cudze buty
Sława krótka
Cienka forma
A piłka krótka
Weź
W ogóle weź idź już stąd
Ty weź już idź mi stąd
Weź
W ogóle weź idź już stąd
Nie płacz Ewka bo tu miejsca brak na twe babskie łzy
Po ulicy miłość hula wiatr wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych SOS wysyłają w świat
Żegnam was już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat pęka cienka nić
Telewizor meble mały fiat oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal zdrada płynie z ust
Żegnam was już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was nie spotkamy się
Nie płacz Ewka bo tu miejsca brak
Na twe babskie łzy
Po ulicy Miłość hula wiatr
Wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczni prawdy sens
Roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych SOS
Wysyłają w świat
Żegnam was już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat
Pęka cienka nić
Telewizor meble mały fiat
Oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat
Obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal
Zdrada płynie z ust
Żegnam was już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was nie spotkamy się
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was nie spotkamy się
Z gnijącego mózgu cieknie nieustannie ropa
W gęstych strugach wzdłuż ciała rozmnażają się robaki
Wchodzą w serc i dolne części ciała
Wysysają krew i tłuszcz pokrywający kości
Okropne bezlitosne robaki gryzą genitalia
Biegną do zaciśniętego gardła i oczu
One pragną cię unicestwić
Skruszyć gałki oczne i zamknąć oddech
Tak abyś charczał i rzęził w konwulsji
Abyś nie miał czasu nawet na wściekłość i nienawiść
Abyś nie zdołał się bronić
Tylko skowytał coraz ciszej
Aż nastąpi zupełne uduszenie
Wtedy one będą mogły odejść
Szarpać inne ciało
Żywić się ropą z innego mózgu
To ty im dałeś życie
To twój gnijący mózg je spłodził
Uważnie panowie tu rynsztok tu pub
Wóda i skrzypce tu knajpa i grób
Tu śpiew tu wycie cnota i grzech
Smakujcie od nocy do rana
Ale ostrożnie bo jakaś ość
Może wam utknąć w sercu na złość
I każe myśleć rozumieć coś
Spokój będzie zabrany
Panowie kto pragnie usunąć swój tłuszcz
Za tysiąc złotych odchudzi go nóż
Wyjdzie jak szkielet może jak duch
Sadło ma już wychlastane
Ale spokojnie jest także tu
Miłość głęboka jak słodycz snu
Na skórze wieczny zostawia ślad
Tak spokój będzie zabrany
To nasze dzielnice granice kraj
Chcesz pożyć tutaj jak gramy graj
A kto turysta mać twoja płać
I smakuj od nocy do rana
Ale ostrożnie bo jakaś ość
Może Ci utknąć w sercu na złość
I każe myśleć rozumieć coś
Spokój będzie zabrany
Chce mi się z czegoś śmiać
Nie mogę z łóżka wstać
Na moim brzuchu kot
Trenuje w lewo zwrot
W rozumie czujnie śpi
Dowcip sprzed kilku dni
Reszta za żółty ser
Sięgnęła sześciu zer
Znajomy Cygan z gór
Przysłał mi pocztą sznur
A załączony list
Składał się z samych cyfr
Nie mogę ruszyć się
Rechocze we mnie śmiech
Przez radio jakiś gość
Ogryza głośno kość
Chce mi się z czegoś śmiać
Nie mogę z łóżka zwiać
W pamięci jeszcze mam
Ciałokształt jednej z pań
Wśród dolin oraz wzgórz
Które okrywał tłuszcz
Wytatuował ktoś
Słynny zwodzony most
Chce mi się z czegoś śmiać
Ile to może trwać
Chwyciła czkawka mnie
Czuję się bardzo źle
I w ustach zgagę mam
Na plecach tatar z ran
Śmiech może zdrowie dać
Gdy jest się z czego śmiać
Chce mi się z czegoś śmiać
Nie mogę z łóżka wstać
Po głowie chodzi mi
Okładka jednej z płyt
Pop gwiazdor z USA
W uśmiechu szczerzy twarz
A z boku jakiś słoń
Wali go młotkiem w skroń
Pod kołdrą ciągły ruch
To trzęsie się mój brzuch
Od brzucha cały dom
Wpadł w idiotyczny pląs
Na chodnik leci szkło
Ofiary w ludziach są
I nawet rama H
Zaczyna pękać w szwach
Cześć Ci Zielony Olbrzymie drzew
Wieszczu szumiący ciemnych naszych lasów
Na polskiej ziemi bujnie nam się krzew
I szum wspomnieniem zapomnianych czasów
Wielkież to były czasy Kiedy z tronu dębów
Stu ramiennych dziesięcio wieczystych
Z za błękitnych dymu ofiarnego kłębów
Oblicza groźne Bogów patrzały ojczystych
Wielkież to były i te stare nasze Bogi
Ze wzniesionymi dłońmi krwawymi językiem
Krwawym potężnym wołające krzykiem
Na bój z najeźdźcą wrogim
Na niezmienny i straszny ten ich wrzask
Tysiące zewsząd echem odpowiadało głosów
I szeroko biegł trzask i rozlegał się blask
Blask krwawy wojennych stosów
Jak do ula pszczół brzęczący rój
Jak ćma kruków do padła z łona zaranych puszcz
Do stosów zbrojna zbiegała się tłuszcz
I na śmiertelny szła bój
Z niedźwiedzimi skórami na barkach
Wlokąc ciężkie za sobą oszczepy
Biegli trzaskać dębowe maczugi i cepy
Na żelaznych Niemców karkach
Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak, na twe babskie łzy
Po ulicy miłość hula wiatr wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych SOS wysyłają w świat
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat, pęka cienka nić
Telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal, zdrada płynie z ust
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak, na twe babskie łzy
Po ulicy miłość hula wiatr wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych SOS wysyłają w świat
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat, pęka cienka nić
Telewizor, meble, mały fiat, oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony dopadł szmal, zdrada płynie z ust
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam od lat
Dla nich zawsze śpiewam dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was, nie spotkamy się
O
Ło ło ło
Nie płacz ewka bo tu miejsca brak
Na twe babskie łzy
Po ulicy miłość hula wiatr
Wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczni prawdy sens
Roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych sos
Wysyłają w świat
Żegnam was
Już wiem
Nie załatwię wszystkich
Pilnych spraw
Idę sam
Właśnie tam gdzie
Czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam
Od lat
Dla nich zawsze śpiewam
Dla nich gram
Jeszcze raz
Żegnam was
Nie spotkamy się
O
Ło ło ło
Proza życia to przyjaźni kat
Pęka cienka nić
Telewizor meble mały fiat
Oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat
Obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony
Dopadł szmal
Zdrada płynie z ust
Żegnam was
Już wiem
Nie załatwię wszystkich
Pilnych spraw
Idę sam
Właśnie tam
Gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam
Od lat
Dla nich zawsze śpiewam
Dla nich gram
Jeszcze raz
Żegnam was
Nie spotkamy się
O
Ło ło ło
Tam przyjaciół kilku mam
Od lat
Dla nich zawsze śpiewam
Dla nich gram
Jeszcze raz
Żegnam was
Nie spotkamy się
O
Ło ło ło
Discuss these tłuszcz Lyrics with the community:
Report Comment
We're doing our best to make sure our content is useful, accurate and safe.
If by any chance you spot an inappropriate comment while navigating through our website please use this form to let us know, and we'll take care of it shortly.
Attachment
You need to be logged in to favorite.
Log In