Lyrics:
Coraz wyżej się wznosimy
My warszawskie nowe dzieci
Zbudowane ze śląskiej stali
Najlepszej na świecie
Naprzód naprzód aktywiści
Nam nie trzeba aprobaty
Nikt by tego nie wymyslił
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy
Stempel podpis kurs szkolenie
Nie ma stary tego złego
Nic już dawno nie jest w cenie
Nie wystarcza do pierwszego
Po co myśleć myślą inni
Nam tu tego nie potrzeba
Młodzi zdrowi piękni silni
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy
Nie masz pana nad ułana
A nad lancę nie masz broni
Gdzie uderzy Moskal leży
Albo wilkiem w stepy goni
Od tej dłoni od tej broni
Moskal wilkiem w stepy goni
Gdzie my bojem gdzie my pojem
Tam mogiły i posucha
Byle przodem Chrobrych chodem
Koń i ramię to posłucha
Koń i ramię oj nie kłamię
Nawet pułki diabłów złamie
Bo też żwawo w lewo w prawo
I nie blisko ruszać trzeba
Rąk niewiele przyjaciele
Lecz kraj wielki dały nieba
Ach kraj żyzny dały nieba
Więcej chleba niż potrzeba
Rżą rumaki znane szlaki
I jeżeli Bóg da zdrowie
O niemylnie pędziem w Wilnie
Pędziem hulać po Kijowie
Hej panowie po Kijowie
Jeśli Pan Bóg da nam zdrowie
Naprzód Rusi łeb paść musi
A jak nad nim kruk zakrada
Nie zabawom i oprawom
Naszą lancą i Prusaka
Hej Prusaka nieboraka
Spławom Wisłą bez flisaka
Czy już basta Dziatwo Piasta
O nie basta A dukaty
Za dzierżawę i za strawę
Za Wieliczkę i Karpaty
Dalej zuchy szwabom baty
A kraj stanie po Karpaty
[Intro]
V horskom šenku sám
Kde sa dym s whisky mieša
A fujara v diaľke znie
[Verse 1]
Magdaléna, tvoj tieň ma prenasleduje
Cez staré fotky z výskumu
Kde sme hľadali pravdu v archívoch
A stratili sa v čase
[Chorus]
Karpaty v snehu mlčia
A ja pijem na zdravie všetkých strát
Každý lok je hranica
Medzi tým, čo som a čím som sa mal stať
[Verse 2]
V kúte krčmy spomienky tancujú
Na dedičstvo, čo sa rozpadá
Každý večer je ďalší príbeh
Čo nikto nezachová
[Bridge]
Svet sa rúca, tradície miznú
A my sme len svedkovia
Papiere žltnú v archívoch
Kým pravda sa rozplýva
[Verse 3]
Do rána budem počítať
Prázdne poháre a premárnené sny
V tejto krčme na konci sveta
Kde história stráca dych
[Chorus]
Karpaty v snehu mlčia
A ja pijem na zdravie všetkých strát
Každý lok je hranica
Medzi tým, čo som a čím som sa mal stať
[Outro]
Fujara stíchla, zostal len šepot
Starých príbehov v závejoch
A ja tu sedím, sám so svojím tieňom
V horách, kde čas zastal
[Intro]
Stopy v snehu vedú k horám
Kde sa pravda s minulosťou borí
V tieni starých jedlí stojím sám
A počúvam, čo mi dedko rozpráva
[Verse 1]
Rukopis som našiel v starej skrini
Písmo vyblednuté časom, ako my
V horách skryté tajomstvá
A jej oči, tie ma prenasledujú do snov
[Chorus]
Karpaty, vy tiché svedkyne
Strážite príbehy v údolí
Anna, tvoj úsmev topí ľad
Čo som si okolo srdca dal
[Verse 2]
Fujara plače do tmy
Dedove piesne v závejoch
Kultúra mizne ako sneh na dlani
A ja neviem, či ju viem zachrániť
[Bridge]
Medzi nami múry protokolu
Výskum, čísla, vedecké tabu
Ale v noci, keď som s ňou sám
Všetky hranice sa rozplývajú
[Verse 3]
Dedove slová v notách znejú
O krajine, čo sa stráca v hmle
Ako mám chrániť, čo už nie je
Keď sa mi srdce láme v nej
[Chorus]
Karpaty, vy tiché svedkyne
Strážite príbehy v údolí
Anna, tvoj úsmev topí ľad
Čo som si okolo srdca dal
[Outro]
V tieni hôr sa strácam sám
Medzi tým, čo bolo a čo mám
Dedove sny sa miešajú s mojimi
A jej kroky v snehu miznú s nimi
Polsko, twoje serce bije mocno,
Twoje tradycje i legendy są wieczne.
Od Bałtyku po Karpaty, w twoim blasku trwamy,
Tyś nasza duma, naszym skarbem niezmiennym.
Polsko, kraina pełna magii,
Twoje pola i lasy to cud natury.
Tylko tutaj rzeka Wisła
łączy morze i szczyty Tatr.
Tu Sudety i Karpaty,
Liczne przyrody rezerwaty,
W których mieszka ryś i żubr, dostojny wilk i mały bóbr.
To jest Polska- moja Ojczyzna, najpiękniejszy kraj.
I'm not Ricky Martin
I'm not Elton John
I don't have Aston Martin
And women's Peugeot
I have a brutal moto (Moto!)
Karpaty is 'ok' (Karpaty!)
I don't like selfie photos
Because I am not gay!
But I can be like Justin Timberlake
Cry me a river or may be lake of tears!
W małej wiosce jest tam chatka
Przy tej chatce potok płynie
Z okna wygląda dziewczyna
A mi do niej tak daleko
O dziewczyno
Powiedz mi moja dziewczyno
Słodka jesteś jak to wino
Czy ty będziesz mą jedyną
O dziewczyno
Powiedz mi moja dziewczyno
Słodka jesteś jak to wino
Czy ty będziesz mą jedyną
Wyjdziesz nocą na spotkanie
Chciałbym dzisiaj poznać ciebie
Zabrałaś mi moje serce
Zawładnęłaś moją duszą
O dziewczyno
Powiedz mi moja dziewczyno
Słodka jesteś jak to wino
Czy ty będziesz mą jedyną
O dziewczyno
Powiedz mi moja dziewczyno
Słodka jesteś jak to wino
Czy ty będziesz mą jedyną
Już karpaty kryje jesień
Liście z drzewa pospadały
Czemu ty do mnie nie przyszłaś
Chyba już się nie spotkamy
O dziewczyno
Powiedz mi moja dziewczyno
Słodka jesteś jak to wino
Czy ty będziesz mą jedyną
O dziewczyno
Powiedz mi moja dziewczyno
Słodka jesteś jak to wino
Czy ty będziesz mą jedyną
Czy to panna czy mężatka
Każda piękna każda gładka
Porozmawiać chętnie z nimi każdy chce
Ukraść uśmiech czy buziaka
Chyba da nie będzie taka
Bo całować się to przecież nie jest grzech
I blondynki i szatynki mają buźki jak malinki
Lekkomyślne nie bywają raczej nie
Więc nie czekaj przyjacielu
Gdy już masz 20 lat
Bez obawy możesz z nimi ruszać w świat
Polskie dziewczyny najładniejsze są
Polskie dziewczyny całować wszyscy chcą
Polskie dziewczyny zna je cały świat
Polskie dziewczyny bywa że są bez wad
I do tańca czy różańca
Jak z wieczora tak i z rańca
Gdy poprosisz nie odmówią nigdy nie
To morowe są dziewczyny nie są z Litwy Ukrainy
Słowiańska w ich żyłach płynie krew
Od Bałtyku po Karpaty
Poprzez Odrę rzekę Bug
Leży Polska a w niej ładnych dziewczyn moc
Gdy swej żony szukasz przyszłej
Wnet przybywaj tu nad Wisłę
Kochaj szanuj i pamiętaj o tym że
Polskie dziewczyny najładniejsze są
Polskie dziewczyny całować wszyscy chcą
Polskie dziewczyny zna je cały świat
Polskie dziewczyny bywa że są bez wad
Ku powieści tej nakłoń ucha
Ludu wierny mój a posłuchaj
I miej wiecznie przed oczami
Kimżeś między narodami
Patrz tam gdzie Sarmacja jest żyzna
Tam to była Twoja ojczyzna
Gdzie przodkowie Twoi śmiali
Z Rzymianami się ścierali
Na paiżach Dunaj przebyli
Tam o złotą wolność walczyli
A Rzymianom dawszy baty
Wędrowali za Karpaty
Tutaj wtedy w lasach głębokich
Żyły tylko gryfy i smoki
Krwawym wzrokiem wkoło toczył
Człowiek z jaszczurczymi oczy
Zatem przodek Twój złożył zbroję
Skoro ujrzał dziedzictwo swoje
I szczęśliwy już Sarmata
Szablę z pługiem chętnie zbratał
Zaraz potem ochotnie zniża
Kark swój hardy przed znakiem krzyża
W czym wiadomość jest doniosła
Że kobieta krzyż przyniosła
Potem przyszedł ów wiek żelazny
Kiedy liczne odparł najazdy
Minął wiek karmazynowy
Kiedy wzięto go w okowy
A pobuntowana w okowach
Rozbiegła się dziatwa Lechowa
Resztę krwawym spiął wędzidłem
Zdrajca z azjatyckim bydłem
Ale jeszcze nie jest pobity
Świetny okręt Rzeczpospolitej
Czasem we śnie widzę nagle
Jak rozwija świetne żagle
Hardym dziobem fale rozpruwa
Liczna bitna załoga czuwa
Złoty sztandar podniesiony
Aż ocieram łzę wzruszony
Republiko!
Czuję się jak helikopter w ogniu
Bo zanim uderzę o ziemie zobaczą to wszyscy wokół
Deszcz całuje szyby bloków
Księżyc oświetla jej ciało na widoku
Sąsiad co noc pali ostatniego szluga w roku
Żar rzuca światło na krople potu
Życie zgubiliśmy jak marzenia w mroku
I tylko tli się coś w nas jak żar z papierosów
Nasze dni pisane jedną kreską jak linie Mandali
Chcesz być kimś innym transseksualizm
Gdzie ta odwaga by iść własnymi drogami
I po 7 latach razem powiedzieć 'chcę cię zostawić'
Od jednej do drugiej wypłaty trzymamy głowę w chmurach Karpaty Tatry Alpy
Nie można zacząć na nowo wciąż licząc straty
Za każdym razem wyznając prawdę mieć nogi z waty
Uczucia między nami są nieuczciwe
Gdy życie leci o wiele za szybko koliber
Ocieram ciało z krwi kręgosłup z kości
Bo mam dość odpowiedzialności za nas
Biorę na barki kilkadziesiąt kilogramów prawdy o nas
Jeden błąd i usłyszę trzask trzaskanych kolan
Moje grzechy gdzieś na pamięci iPhona
W jednym mieszkaniu toczymy życie w osobnych pokojach
Pierdolona klaustrofobia zmartwień
Tu gdzie noc podnieca myśli o Carmen zapachu Lauder
Kilka z nich obiecuje ze przy nich w końcu zasnę
Tylko twój wzrok we mnie stara się zrozumieć prawdę
Kocham cię kurwa jak alkoholik
Lecę przez życie nad którym nie mam kontroli
Gdy zabraknie na chleb zgolę te wersy jak Konik
Frajerom co chcą zwrotki po szczebel glorii
Nie mamy nic a możemy stracić wszystko
Zycie jak sen w którym próbuję krzyknąć
Publika milknie widzę cię na końcu drogi
Zrywam niebo kładąc dywan z gwiazd pod twoje stopy per aspera ad astra
[Intro]
Sneh padá na Karpaty dnes,
Fujara v diaľke stíchla už,
Sám sedím tu a čakám kým,
Ten večer rozpustí môj žiaľ
[Verse 1]
V pohári vodka trblieta,
Jak ľadovec z našich hôr,
Magdaléna, tvoj tieň ma prenasleduje,
V každom výskume, v každom sne
Tie stopy v snehu zostali,
Jak rany v našej histórii
[Chorus]
Ej, horí ohník, horí nám,
V duši ma páli každý glg,
Dedičstvo predkov mizne preč,
Jak snehové vločky vo vetre
Ach, Bože, daj mi silu niesť,
Ten kríž slovenskej duše dnes
[Verse 2]
Každým dúškom sa strácam viac,
V spomienkach na náš výskum tam,
Kde fujary hlas šepkal nám,
Príbehy dávnych Tatier zas
Magdaléna, prečo si odišla?
Jsem tak deep jako Atlantik
Charakter co nejde zaplatit
Černá Perla zvedá kotvy
Celej můj tým high, Karpaty
Toys maj štít, ale já řemdih
Zamíchat, ale neředit
Pozdě na to nás pochopit
Král a klaun jak Karel Kryl
Zbytky na laptopu, říkám tomu sběr dat
Chtěli mě ovládat, teď se směju jako Kermit
Nikdy nenechej nikoho vytáhnout tě ze dna
Je to místo kde se tvoří sny, jak řekla vědma
Skinny body, ale heavy soul
Byli opps, ale kde teď jsou?
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Jest upał wierz mi więc okaż wdzięki
Dzięki wam dziś grasz te besty
Dzięki wam dziś pijemy tu bimber
I mamy moc żeby dać to na występ
Mamy świt który budzi nasz ze snu
Mamy wódke i grila o zmierzchu
Mamy scyp który kruszy wam beton
Weż to sprawdź to jest polski regeton
Weź się wczuj w to rób to szybciej bo
Mamy wino i swojski oscypek
Weź się baw w to gra jest prosta krzycz
Tak sie buja typie południowa Polska
To jest region pięknych kobiet
To jest miejsce pięknych wspomnień
Dzieci do domu starsi do boju
I pijemy łącką bo mamy na to powód
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Więc zrób najlepszy krok swego życia
Wbij na bans który trwa kilka dni
Nie mamy prawa do chodzenia na trzeźwo
Bo nie mamy życia tak długiogo by go dzielić z resztą
Reszka orzeł pijesz za dwóch
Reszka orzeł wyleź na dwór
Nie ma opcji każdy to powie
Że wy idziecie na dwór my idziemy na pole
Się nie krępuj pij to szybko
I wystąp bara to nie piwko piwko
Co Nie masz sił to goń na wczoasy
Poczuj smak tej swojskiej kiełbasy
Poczuj zapach gór i lasów
Poczuj urok krajobrazów
Wbij na deske wbij na narty
Wbij Żeby napić i podbić Karpaty
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Kiedy ja mówie melanż wy mówicie pompa
Melanż Pompa
Melanż Pompa
Kiedy ja mówie melanż wy mówicie Jasło
Melanż Jasło
Melanż Jasło
Kiedy ja mówie melanż wy mówicie pompa
Melanż Pompa
Melanż Pompa
Kiedy ja mówie melanż wy mówicie pompa
Pompa
Tak się buja typie południowa Polska
Sumi jawor sumi na wyżnej pólnocy
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Pszetańcujem poł dnia i jesce pół nocy
Ja witam dzień dzień wita mnie ciemnością
To tak piękne budzić się ze świadomością że
Słońce wybrało się na jedną z tych wędrówek
Których wieńcem jest bezgłośny pochówek
Za krańcami świata gdzie najchłodniejsze z wód
Wylewają się za krawędź umykają w dół
W czeluść chmur nieznanych firmamentów
Rozpraszając się po setkach uniwersów
A ja tkwię nad nimi i to mnie obmywa deszczem
gdzieś też umiera słońce, coś wyżej jest jeszcze
A może ktoś
Prawdę chciałbym poznać wreszcie
Ale nie będę żył wiecznie w sumie całe szczęście
I choć torturuję boga pokazując mu zbrodnie
Które sam kazał spisać on rozsiada się wygodnie
Na ciszy nieboskłonie z rzędem zaszytych warg
Brakiem odpowiedzi wciąż pluje mi w twarz
I stoimy tak razem w deszczu ja i jesień
Październik choć raczej jeszcze wrzesień
I stojąc tak razem milczymy osobno
A przed nami tylko ciemniejący piekoskłon
Ktoś twierdził że jest tu głośno podobno
Ja słyszę i czuję tylko samotność
Za widnokręgiem ziemskiej rozpaczy
Śród szczytów czarnych jak te Karpaty
Nieśmiało unoszę powieki wystrzelony jak manekin
Z procy głębiny nocy są dla mnie jedynym lekiem
Jestem człowiekiem tylko bo aż człowiekiem byłem
Zatrzymałem się na chwilę gdzieś za horyzontem
Ile musi minąć jeszcze dni musi minąć jeszcze nocy
By poczuć tą samą słodycz niewidzialny dotąd dotyk
Nie do okiełznania obraz nie do zobaczenia przestrzeń
Wszystko co chcesz zobaczyć czai się za widnokręgiem
Byłem tu już kiedyś albo nie byłem nigdy czujesz
Wszystko się może zdarzyć nasz cień jest dziwny
Opisuję go jak mogę i już kończą mi się liczby
Plus minus nieskończoność wynik jest oczywisty
Bo nie rozumiem znaków które chciałeś mi przekazać
Wszystko zlewa mi się w jedno wszystko zdaje się oddalać
Taka sama kara na raz spotka mnie i Ciebie pewnie
Gdzie nie sięga nasz wzrok nasze łzy spadają z deszczem
Ta ziemia żyje dzięki nim
Nie widziałeś nie chcesz
Nie wiem czy masz często takie sny
Niebo czarne jak dziś kończy istnieć a my
Może nie miało Cię tu być nie miało mnie tu być
Pierdolę niebieskich pierdolę ich w łeb
Ja pierdolę niebieskich w nocy i w dzień
Tak tak
Właśnie tak
Prujesz się na psach
U mnie chuja w dupę masz
Tak tak
Yeah
To był maj pachniała saska kępa
Na Karpaty pojechałem kraść
Załatwiałeś sprawę przypał miałeś z prawem
Trzy lata wyrok sądu brzmiał
Trójkę odjebałem ziomków tak poznałem
A jednak kurwa przy otwartym jadł
Pierdolę niebieskich pierdolę ich w łeb
Ja pierdolę niebieskich w nocy i w dzień
Tak tak
Właśnie tak
Prujesz się na psach
U mnie chuja w dupę masz
Tak tak
Yeah
Niech żyje wolność wolność i swoboda
Wyskoczyłem wczoraj z puchy znów ogarniam towar
Ryj zadowolony haracze i dziesiony
Bandycki poker ciągle trwa
Jebać sześć dziesiony pizdy zagrożony
A na frajerów wyjebane mam haha
Pierdolę niebieskich pierdolę ich w łeb
Ja pierdolę niebieskich w nocy i w dzień
Tak tak
Właśnie tak
Prujesz się na psach
U mnie chuja w dupę masz
Tak tak
Yeah
Sam powiedz
Biało niebieski Tarnów który w dume rośnie
Na straży Barbarians Vendetta o których coraz głośniej
Twarde chłopaki gotowi oddać życie
Tu jeden w drugim znajduje pokrycie
Na stadionie hałas hałas decybele
Wspólne grono wsolne cele wspólni przyjaciele
Karpaty Krosno Glinik Gorlice i pozdrawiani z Wisły Kraków
Oddani kibice rodowici tarnowianie Latająca Armia
Tu w Jaskółczym Gnieździe tempa się nie zwalnia
Wyjebany ultras zabawa na całego
A wszystko to dla klubu jedynego
Unia Tarnów te słowa brzmią dumnie
Biało niebieski szal zabiore w trumne
Bez wzdględu na wszystko zawsze jej oddany
I tylko w jej barwach na zawsze zakochany
Unia hałas hałas decybele
Tarnów honor i przyjaciele
Wspólne cele wspólna walka
Na zawsze biało niebieska mafia
Unia hałas hałas decybele
Tarnów honor i przyjaciele
Wspólne cele wspólna walka
Na zawsze biało niebieska mafia
Tarnów moim miastem Unia moim klubem z tego powodu w sercu odczuwam dume
Od kołyski aż po trumne żywot swój toczony
Na biało niebieskiej planszy to jest żywot najwspanialszy
Od narodzin aż po śmierć mocno zaciskam zęby
Podnosze pięść zadaje cios
Cyklon b barak nr 6 znacie dalszą część i treśc
Nigdy nie splamiony nasz własny honor
Świadecto naszą najcenniejsza bronią
Na zawsze wierni na zawsze oddani
Na zawsze w sercu Unii chuligani
Wyjazd zakładamy szal razem z Jaskółkami wyruszamy w siną dal
W Polskę by wesprzeć ją w ciężkich chwilach
By się podniosła i ponownie zwyciężyła
Unia Tarnów to my ta moc i ta siła
Ekipa co jak feniks się odrodziła
Jeszcze więcej i ciaśniej to Jaskółcze Gniazdo
Jesteś z nami to urodziłeś się pod szczęśliwą gwiazdą
To miasto jest nasze Tarnów i nie może być inaczej
Tutaj każdy mecz jest jak widowisko
Tutaj może zdarzyć się prawie wszystko
Sprawą oczywistą to prostą tu na Zbylitowską
Jeszcze raz miasto Tarnów miejsce zwane Polską
Unia hałas hałas decybele
Tarnów honor i przyjaciele
Wspólne cele wspólna walka
Na zawsze biało niebieska mafia
Unia hałas hałas decybele
Tarnów honor i przyjaciele
Wspólne cele wspólna walka
Na zawsze biało niebieska mafia
ZKS
Jak ja mam coś widzieć kiedy zasłaniasz mi oczy
Dosięgnąłem dna kiedy ciągnął mnie narkotyk
W rap od dawna gram jeszcze nie mam tego dosyć
Wszystko zrobię sam wierzę mocno w przypływ forsy
Wierzę w przypływ forsy gołym okiem widać progres
Ja w sobie mam wolty umiem serio razić prądem
Decybele głośniej razem z nimi rosnę
Proszę daj głowę mi czuję to za dobrze
Ty czuję to za dobrze no bo zasłużone
Nie mam ego top ja mam ego swoje
Muszę się hamować gdzie jest mój rozsądek
Nie ma go nie ma go nie ma go nie ma go
Bo latam na bombie
Czekam na moment kiedy pierdolnie żeby móc pokonać fobie
Mogę podpisać pakt z demonami ale to by było za proste
Wywęszyłem podstęp weź zrób większy odstęp
Ziomali już mam weź bo zamykam dostęp
Jak ja mam coś widzieć kiedy zasłaniasz mi oczy
Dosięgnąłem dna kiedy ciągnął mnie narkotyk
W rap od dawna gram jeszcze nie mam tego dosyć
Wszystko zrobię sam wierzę mocno w przypływ forsy
Wierzę w przypływ forsy gołym okiem widać progres
Ja w sobie mam wolty umiem serio razić prądem
Decybele głośniej razem z nimi rosnę
Proszę daj głowę mi czuję to za dobrze
Napierdala perka nie gram w berka focus na nagrywki
Po nagrywkach łapię chill nie mocne używki
Zawsze jestem ready ty nie uczesałeś grzywki
To dopiero start jeszcze nie kończę nagrywki na dziś
Czuję że mam szczęście jakbym nosił talizmany
Mam wysoki lot chyba dosięgam Karpaty
Pozdro dla zielonych którym umorzyli sprawy
Jak ja mam coś widzieć kiedy zasłaniasz mi oczy
Dosięgnąłem dna kiedy ciągnął mnie narkotyk
W rap od dawna gram jeszcze nie mam tego dosyć
Wszystko zrobię sam wierzę mocno w przypływ forsy
Wierzę w przypływ forsy gołym okiem widać progres
Ja w sobie mam wolty umiem serio razić prądem
Decybele głośniej razem z nimi rosnę
Proszę daj głowę mi czuję to za dobrze
Ty czuję to za dobrze no bo zasłużone
No bo zasłużone
Ty czuję to za dobrze no bo zasłużone
No bo zasłużone
Ty czuję to za dobrze no bo zasłużone
Uljetaj na kryl'jah wjetra
Ty w kraj rodnoj, rodnaja pjesnja nascha
Tuda, gdje my tjebja swobodno pjeli
Gdje bylo tak priwol'no nam s toboju
Und ich vergieße eine Träne bei der Trauerfeier
Du kannst stolz sein, aus dei'm Enkel wurd' kein Bauarbeiter
Zwanzig Kilo abgenommen, hatte keinen Appetit
Dieses Lied ist ein "Bis später" und kein Abschiedsbrief
Ich versuche dich zu finden, blick' zum Horizont
Meine Oma, du bist weit hinter dem Orion
Ich sollte Arzt werden, doch Rap ist ein Millionengeschäft
Ich wünschst, du könntest noch erleben, wie mein Sohn aufwächst
Aber bin auch irgendwie auch froh, dass du den Krieg nicht erlebst
Wenn du mich hören kannst, dann sprich für uns ein Friedensgebet
Ich musst in deine Wohnung ziehen, Mama allein das Brot verdienen
Du konntest viele Leben retten, aber nicht dem Tod entfliehen
Zwei Doktortitel, trotzdem Tafel- und Essensmarken
Jetzt singen sie Lieder für dich und spielen auf Engelsharfen
Der letzte Abschied, du hast einfach friedlich im Bett geschlafen
Спи спокойно, баба Nina, du kannst oben auf deinen Enkel warten
Uljetaj na kryl'jah wjetra
Ty w kraj rodnoj, rodnaja pjesnja nascha
Tuda, gdje my tjebja swobodno pjeli
Gdje bylo tak priwol'no nam s toboju
Ich werd' nie deine Stimme vergessen, Baba
Und auch niemals dein Lächeln, Baba
Du bist jetzt ein Engel, Baba, ah-ah
Golos twoj swutschit w moih pjesnjah
Karpaty njeshno swjetom saliwaja
W dolinah pyschno rosy raszwjetajut
Njesja wsjegda s njebjes twoju ljubow'
Uljetaj na kryl'jah wjetra
Ty w kraj rodnoj, rodnaja pjesnja nascha
Tuda, gdje my tjebja swobodno pjeli
Gdje bylo tak priwol'no nam s toboju
Porzucając w otchłań kontynuację chemii
Na ruszt wrzucam wam naukę o powstawaniu ziemi
Chodzi o geologie co zapewne już wiecie
Lecz postaram się szerzyć w was wiedzę o planecie
Więc czym jest ta dziedzina czym ludzie się zajmują
Ci którzy całe życie właśnie ową studiują
To nie tylko historia biosfera litosfera
To nauka co wyjaśnia jak powstał świat od zera
To procesy chemiczne co w skałach wywierały
Wpływ który zmieniał owe w złoża i minerały
Wszyściutko opisano (i nie są to bajery)
Cykl powstawania świata podział na cztery ery
Kolejno każda era okresy dzieli w grupy
Które tłumaczą powstawanie ziemskiej skorupy
Dziś wszystko wam przedstawię co powinniście wiedzieć
Wystarczy tylko słuchać i wygodnie posiedzieć
Prekambr to pierwsza najstarsza znana ludziom era
Otóż archaiczna litosfera zasób skał zawiera
Bardzo mały w składzie tym się znajdowały
Generalnie tylko magma i metamorficzne skały
Z magmy wydzielało się gazów naprawdę wiele
Które w następnym etapie utworzyły atmosferę
Atmosferę choć co prawda pozbawioną tlenu
Co zmieniło się niebawem po globalnym ochłodzeniu
Pierwsze krople wody w powietrzu się poskraplały
Utworzyły hydrosferę spadając na skały
Obok erupcji wulkanicznych z sinic powstawały nowe
Tak zwane stromatolity skały węglanowe
Przez następne lata ochładzając ciągle wrzące skały
Górne fragmenty skorupy twardniały i zastygały
Ewenementem fundamenty kontynentów trzony
Zapoczątkowały tektonikę powstałe kratony
Klimat spięty segmenty meteorytów z nieba wzięte
Bombardowały planetę prawem nie objęte
W tych warunkach wreszcie choć ciężko jest w to uwierzyć
Trzy i pół miliarda lat temu dało się przeżyć
W proterozoiku życie nadal szło do przodu
Od drobnych bakterii po przez gąbki aż do stawonogów
Na powierzchni kontynentu tlenu brakowało
Słabo było z oddychaniem więc wszystko pływało
Nie było mowy o międzykontynentalnych podziałach
Na południe od równika rodinia istniała
Ziemia ochładzała swoje warstwy raz za razem
Powstawały złoża złota miedzi wraz z żelazem
Po prekambrze który trwał lat gdzieś z cztery miliardy stale
Czas na zoik (czytaj era)
O przedrostku pale
Dwieście pięćdziesiąt milionów lat paleozoiku kresy
Dzielimy na starszy młodszy każdy po trzy wersy
Ważne w kambrze każde stawonogi gąbki małże
Ale jakże trylobity jako dowód życia także
W ordowiku euroameryka z gondwaną się prują
Rozwój raf graptolity skały w górę wędrują
Sylur przełom psylofitów wyszły wreszcie z wody
W morzach pierwsze ryby lecz nie bajecznej urody
Dewon przypadł pierwszym drzewom i pierwotnym płazom
Orogeneza kaledońska górotwórczą fazą
W karbonie węgiel kamienny (nazwa się tu kłania)
Płazy klimat zmienny pchał do gadów powstania
Perm to sól kamienna miedź gaz ropa zanik wody
Na pangeę wśród paproci spadły planetoidy
To wszystko mogło być przyczyną w której to wyniku
Wymieranie permskie początkiem mezozoiku
Era bardziej znana z dinozaurami wiązana
Tektonicznych ruchów fala kontynenty rozdzierała
Począwszy od triasu mnóstwo w nim iglastych lasów
Cynku i ołowiu masy kres pangei kwestią czasu
Rozwój atlantyku środowisko gady różni
W cieniu dinozaurów ssaki niczym w wielkiej próżni
Świat jurajski to nie tylko dinozaurów mixy
Bowiem zapoczątkowały ptaki archeopteryksy
Rozwój gadów dobiegł szczytu lądem panowały
Osadzało się żelazo i wapienne skały
Znowu nazwa wiele mówi kreda więc wapienie
Parująca woda zostawi solne kamienie
Pierwsze rośliny kwiatowe wtedy powstawały
Między dinozaurami ssaki się rozwijały
Mezozoiku końcem wymarcie kredowe
Dinozaury wyginęły przyszły czasy nowe
Kenozoik sześćdziesiąt milionów lat do teraz
Jak powstał naczelnych rząd słyszeliście już nie raz
Paleogen to pierwsze morskie i latające ssaki
Małpy człekokształtne mięczaki małże ślimaki
Wśród płyt tektonicznych spokój w brud gipsu
Gromady złóż siarkowych oraz ropy naftowej pokłady
Neogenem określamy okres lania wody
Poza brunatnym węglem z północy drepczą lądolody
Cztery punkt pięć sześć zer lat temu wraz z małpim mlekiem
Naczelność uzyskał zwany australopitekiem
Góry powstałe to atlas dynarskie betyckie
Kordyliery apeniny rodopy pontyjskie
Hindukusz pamir elbrus himalaje kaukaz alpy
Karpaty zagros taurus pireneje andy
Czwartorzęd nie trwa zbyt długo lecz ma wiele faktów
Dzieli się na dwie epoki o których ten rap tu
W plejstocenie klimat wielokrotnie uległ zmianie
Pomiędzy zlodowaceniem interglacjał stanie
Epoka lodowcowa uznała ssaki za zbędne
Mamuty leniwce a także tygrysy szablozębne
Powstałe wówczas żwiry piaski iły oraz gliny
Decydują o tym czy dziś gdzieś coś w ziemi zasadzimy
W holocenie nastąpiło nagłe ocieplenie
Które to spowodowało lądolodów roztopienie
Znaczne odciążenie litosfery bałtyk tworzy
A co było dalej to już tylko ekspansja przestworzy
Kończąc ten kawałek na ponad siedmiuset słowach
Mam nadzieję że coś w głowach z tego rapu się zachowa
Geologia nie tak straszna erami nas mami
Kolejne etapy świata są jeszcze przed nami
Mi flow no envejece se crece y
Te saca las ese- fecales
Tengo a los animales tomando
Escaseses y vitamina ns
No tengo solución soy ese cabron
Que se te aparece
A mi me criaron con sacrificio
Lo poco que tenia lo compartía
Con mi yunta del edificio
Periodo especial la niñes sin fin
En mi se hizo yo si se correr descalso y
Cmer galletica del piso no tuve you tube yo
Tuve que divertirme encontrando
Desde un conten seguridad en las nuves
Por eso es que ahora valore mas
Que una manilla de oro
A la persona que al sonreir me ayude
Y a todo aquel que con virtudes me estafa
Ojala que en el pecho pigue le
Baile una jirafa con tacones afilao
Despues quel bal termine le pongan fomento
De naranja ageias con orine
No me define lo que hablo si no quien soy
Fui olo mejor que sono en lo
Fucking plato de dj
Y mirame mami aquí stoy no
Soy un super bad boy
El mismo en Rusia en ungria en ditroy
Tu eres un fuckin barbye el que
Le limpia el gardin a gardi
Porque no te asas en un barby quiu
No tienes culoo ni cardio odias a aldo
Y me a dejao ardo porque escribe
Mucho y mas duro que tu
Ojala que te muera pero que
Antes primero te mentan
Con una piraña en cuero en una pescera
Hijo de la gran ramera tu mama se
Guinda un jean debajo e la teta
Trafica su taprieta y cambolera
Deves morirte lento que un rinoceronte
Entre a tu aposento
Y te meta el tarro por culo pa dentro
Que te meta contra el semento
Se te devilite el cuerpo
Y hacer mas partes que un
Filme e tiburón sangriento
Que te hagan una brujería con
Lengualuno lomo lleno y colecutria
Pa que te despiertes en ua
Iglesia al otro dia
Sin poder mover los pies con
Unos espa en la ensia
Que te pasen debajo de un bagon te
Caiga un ladriyo que de tanto
Que le tengan que hacer
Santo hasta el chichon
Que por feliz sajon escoja tu carona fea
Pa que estalle y humorise
Hasta su ultimo trompon
Que pinga te pasa ojala que te quiten la casa
Y te muerda la oreja un perro de rasa
Que te desangre en la terraza pa después
Soltate con tremenda hambre a
Ese aparato mufasa ojala que te caiga en un
Oyo y tu mama buscándote
Se le infecte el piso y que tienen el bollo
Que te lakeen y te emvuelvan en un royo
Y te deshuesen en un agro
Como si fueses un pollo
Mondongo e puerco ojala te
Viole un oso tuerto
Y te deje el fundillo medio abierto
Y que por cierto que de paso
Te tiren a un desierto
Pa que te descompongas igual
Que los animales muerto
Tu eres un infeliz ojala que un
Picher de las grandes ligas
Te de un pelotaso en la nariz
Tu eres un singao mikey ojala
Que salgas fajao 3 horas
Con un piquete macao friqui
Usredes si que son unos cobardes
Caminan mas trancao que un expres buey
De Miami a las 4 de la tarde
Esto no es jalar esto esto es rap
De verdad de verdurasy de verdad que arde
Arriba cash no llevo lo que tengo son unos
Tracks nuevos pa escuchar
En la memory flash nuevo
Yo perduro no me pego al
Aldeano lo calculan bien
Los veteranos y los nuevos
Elevo mi ego si debo no sedo
Me pruebo abro fuego si llego
Me quedo con too
Si puedo te enrredo algo huevo me
Ciego las huevo el dedo
Les pongo a stos mongos con un huevo hip hop
No friego ni briego agrego cangrego me ciego
Me atrevo a ponerles el dedo
Y enredo la rima yo
Alegho que tengo como rap el
Mayego contacto con los marcianos
Pero de otra estatua afuera yo
Mamando huero que el pillo siempre
Que agarro el microphone
Se convierte en un maicrofoncillo
Si te molesto y te fastidio
Ni stiven ni e pibe
Puede hacerle a cada tema un pillo
Te voy a aclarar pa que tes en caya
Te voy a explotar la cara si
Te pasas de la raya
Lo que vayas a decir piénsalo
Bien porque si fallas
Te voy a estrellar durísimo asi
Que mejor te callas
Listo pa batallar como un cerrao
Y pa darle por la cara al que
La cara no me ha dao esto no es hblar de lo
Dicho no ha sido inflao
Si quieres comprobarlo vamos a
Citarnos en un lao
Tu no crees en mi mierda han
Hblao too los que me tiran
Y los que me han robao todos los
Que sin piedad me han utiliao
Para mi en loo personal
Son trmendo perro singao
Yo no tengo Money pero de poder te pillo
No tuviera ni billetera ni bolsillo
¡yo tan solo quiero oir cantar los grillos
Y que los ojos de mis hijos
No pierdan nunca su brillo
Estoy cansao de su sucio comentario
Y que mi nombre
Este en todas las ojas de su diario
Ud lo que le hace falta
Es un armario donde guardarse
Un tiro en medio e los ovarios
Mi casa sigue siendo barbaran y los
Aldeanos sigues siendo aldo y Bian
Yo sigo mordiendo de la misma
Forma el pan pa que
No te comas un queis creyéndote
Que es un flan
Lo que tas diciendo por ahí de silvo y bian
Me lo cojo pa mi y
Te ofendo hasta en musulman
A mi no me interesa si tu andan con superman
Te voy a dar pa que mas
Nunca te equivoque con mi clan
Vamos a tirarle a aldo seguro
Nos pegamos quizás hasta responda
Ese hombre como lo amo vamos hacernos
Los malos los que reales somos
Pa ve si aunque sea aparecemos en algun tomo
Sin doblar el lomo no se puede
Papi son muchos años en
Esto sosteniendo duro el lápiz
Tu te cres un logro que
Se consigue gratis y andas
Por un avión con un motor karpaty
Yo si soy un loco lo mismo te
Pelo el agua que me como
El poko que te tiro un moco
Yo ni e ingresao pero me ha
Faltao poko no creo en
Tu mama ni el que le partio el toto
Hbla de frente con los dientes bien pa fuera
Pa darle baja técnica al tiempo que tu quiera
Dime lo que solo a decir
Por a tras te atreves
Pa darle una despinga de verdad como se debe
Muévete vete metete y siente tu
Lete en siete encájate
Un machete en cada cacchete y promete pegate
Un fuete por cada brete formao
Que se va a quemar
Tu culo eincluso un besino al lao
Que si soy asi que si soy asao
Asi voy asao soy asi si soy
Ya estoy canso que asi como naci
MC que MC son unos singao
Que kiken como rapeo y los peo que le e sacao
Pegale tre pagos entreme yo
Entrene rap encontré
Entre tres gato yo encontré estrellato
Desde que entre al teatro
Demostré y me entrege emostré crema 3d
Y me encreme un rato
Solo encontré contrato en el B3 que
Estrebe 23 y 26 me
Encontré mi mundo arrebato de fente enfrente
El fren enfrie sin zapato
Me entreviste vviste viste nadie
Frunzio ni un plato
De mas esta que este este donde
Este ud esta dema asi que salga títere que
Dejame vivir quitame los ojos arriba
Preocupate por tu vida
No me forme foco no me forme intriga
Preocupate por tu vida
Buscate otra pinga mia esta comprometia
Preocupate por tu vida
Sacame de tu boca antes que
Se llene de hormiga preocupate por tu vida
Soy un manso de musa sucia
Que limpia tu sikis trazo que goza ponsa y
Destrrosa tu ponsa siki
Que cosa reposa esposa de bosacon con
Una rosa en la boca
Difraza en babosa piña conun jipi
El kikiri pipirriki que te
Le explique a pimpirilinquintivo
Quinquin que lirica multiplica con
Trinki no dinqui yo
Sinqui monotiche yo e prbao un
Windows oyendo jipi bailando jopo
Uno ve la nuve y cre que hugo va
Con v tuvo chance en youtube ver
Lo que en el tv no se ve como
Se ve que mejor me la cojo bajando
Vueltesita que ando sin carnet y
No aguanto pie VE
Si la reve silva tu no sirve
Sírveme sirve drai tu no sirve
Ríndete del rin vete del trajin que te
Pase el tin medie el brete consulte
No metemete pap patin patin sintin del
Va de brete títere simpatico
Como con grin con colorete
Vilencia civil demencia cenil
Tulburencia de morir en el camión a mil
De pie y sálganse alguno no han generao
Hago rap se que es el dejenerao
Checker up you el buen rap es venerao
Yo soy un mother fucker rapere exagerao
Mc exelente exivo como exive el éxito
Y me ofrece un vacilon que
Pecimo es tu léxico
Reglones de renglo me guindo racimo de huev o
Este es el himno e chucho que
Escribió marucio a pinge leo
La galaxia gracias ta la ala gala de rap
Que nada iguala y da igual a la gente mala
Wszyscy co nam źle życzyli, mówili byśmy skończyli
to w tej chwili zobaczyli jak bardzo się pomylili
połączyliśmy siły słowami ponad granicami
między nami są sami nazwani przez świat słowianami
mamy moc, przebicie i jak nikt łeb do picia
nie lekceważ nas, ponieważ cały świat jest do zdobycia
Som pater jote, koko kokop zastupułem katarja sinus
to kokot u tihapu
nepsani doces sisum besne hahopo
stokuru mi kryje herbaty dewo depo
Mulj boze, zele bone, oudezy noi wsys
slowiany, poljaki, serbo, chorwaty, bohare, rosyjany
ktos kto wiezy, tech to pjany, je dzentelmeny, hoolihany
tomokraszy, dalaj dale, chouaj sfo i nahany
nas zna to bahato, piervoj moze z niebujte sjarane
mie a hraf czaso tea, bo na to Pilzno albo zarany
mojto domena to vizno połahoj, poszlano
poko ce pisac, bolilu nate mit dolo dasiano
My mamy niko znewu co bys chtial
trenim, rokokonda kati dieł
kak di smiele makni binaoli frewu cze
elamento zefripevi czi zapojnicze
glok timurka szuraku Bjarusin se
mes nażda vretymy tu efendo we
umekfija nikidama ena musi da mi znasz
kak mie ne wiesz nie zdłako ot mani sparasz
Direktor, papo Kotasweto
diblisgo do getto, karlo treko
o te pożnysz kołodzenia ta na tyszkoto
horodna ta grudka na humanizmo terrorizmo
pajos keta dispinos kosmopolitizmo
od Vagar do Karpaty te posel sleviansky odbiern
jeden za wsyte, wsyte za jeden
asaf żeżi picze kako wreo obo
dwilem di sedmo leto gospodoło
Skorka puj, mi rosci ta naszy gra
wsio parjat, et fua, i szto beżit tak stat
nie puscy mojkie, nie moga sul bystroje
puzin razem piera możem, slava bohu
niszoj sile, niszoj nie a stalitienie
z cisztym sercem zgiereci korwiu pierem
is Bielarus, is fiet, nie sfora faraskas
znaj, nie wzadi dacenio et nas
Nie lekceważ nigdy nas
Nie lekceważ nigdy nas
Nie lekceważ nigdy nas
Nie lekceważ nigdy nas
Sany skosztowany slovany sokeles brany
czio se do podreo semoje woje da szidu doje
dubirori mero dinu zaszwi jota nurdimo
skupo projekt, jek kartko powiecie
efekt semer be czworka nas bostiszla dana glasi neo tiszla
nos podpira nistisza, nekadanycz e proje
to je zeczity numer, slovansky nabiza fundament
i cze soje bolboke zdany na waszich nogach kucemen
I zaszłujs boka znamy caly kraj
prooga cemo swoi ja sabali odo dwaj
nielicze sinej, PROSTO sine
sesy zartresy czum chwilem sto posto sine
Co na to rządy, co węszący, bo napewno
niejednego z nich dziś boli nasza jedność
kryminalne kraje wykrwawiają się od lat
masz słowiański rap, nie radzę lekceważyć nas
sme sloviansky buch, widisz?
Discuss these Karpaty Lyrics with the community:
Report Comment
We're doing our best to make sure our content is useful, accurate and safe.
If by any chance you spot an inappropriate comment while navigating through our website please use this form to let us know, and we'll take care of it shortly.
Attachment
You need to be logged in to favorite.
Log In